Reklama

Kościół

Człowiek o wyłącznie jednej twarzy

Mam do krytyków Benedykta XVI jedno pytanie: czy są w stanie po 40 latach przypomnieć sobie, z kim i o czym rozmawiali danego dnia?

Niedziela Ogólnopolska 9/2022, str. 22-23

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

Grzegorz Gałązka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pięć lat po śmierci Piusa XII Rolf Hochhuth, dramaturg słynący z rzucania podejrzeń na ludzi z czasów II wojny światowej, swoją sztuką Namiestnik przyczynił się do rozpropagowania „czarnej” legendy tego wielkiego papieża. On jej nie stworzył, on ją umiejętnie sprzedał na targowisku ideologii. Wiedział, co i gdzie zaproponować. Benedykt XVI nie miał tyle szczęścia co Pius XII, bo jego „czarną” legendę tworzy się niemal od początku jego pontyfikatu, a w ostatnim czasie w stosunku do niego przekroczone zostały granice nie tylko dobrego smaku, ale także sensownego gustu etycznego. Za przekroczenie właśnie takich granic uznaję raport dotyczący nadużyć seksualnych w archidiecezji Monachium i Fryzyngi w latach 1945 – 2019, której kard. Joseph Ratzinger był pasterzem od 1977 do 1982 r., a jeszcze bardziej liczne komentarze, które ślepo żywią się tym raportem.

Reklama

W Rzeczpospolitej, a dokładniej w jej magazynie Plus Minus, z 12-13 lutego redaktor Tomasz P. Terlikowski w artykule Benedyktów dwóch relacjonuje sprawę monachijskiego raportu. Dodaje do niego także swój komentarz, moim zdaniem – mocno tendencyjny, choćby dlatego, że przywołuje w nim jedynie słowa, w których atakuje się Benedykta XVI, albo dodaje własne uwagi skierowane przeciw papieżowi seniorowi. Pojawiają się wprawdzie oględne zdania, które mogą być uznane za łagodzące w stosunku do krytyki podnoszonej pod adresem Benedykta XVI, ale ostatecznie giną one w całości wywodu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Sprawa raportów

W ostatnim czasie w kwestii nadużyć seksualnych pojawiła się metoda odnoszenia się do nich za pośrednictwem rozmaitych raportów przygotowywanych przez tzw. niezależne komisje, a zwłaszcza przez prawników. Zapoznałem się z kilkoma z nich (np. z raportem francuskim) i widzę w nich wiele niespójności, a nawet niedorzeczności. Przede wszystkim w tego typu raportach notuje się rozmaite fakty, przy czym daje się łatwo zauważyć, że oskarżający jest niemal zawsze prawdomówny, a oskarżony, przede wszystkim ksiądz czy zakonnik, jest winny zarzucanego mu czynu. W raporcie niemieckim sięgnięto do dokumentów, ale zrobiono to na takiej samej zasadzie. Ewidentnym błędem jest postrzeganie rozmaitych dokumentów prawnych w kluczu nieomylności, tym bardziej że nie można wykluczyć z nich ani tendencyjności, ani złej woli. Przede wszystkim są to dokumenty ograniczone w swej treści. Jak zweryfikować dane dotyczące np. zmarłych? Gdzie zasada prawna mówiąca o konieczności wysłuchania w każdej sprawie także drugiej strony? Dokumenty kościelne, o których dzisiaj często się mówi, a do nich odnosi się raport monachijski, mają charakter bardzo zawężony. Sąd kościelny przyjmuje takie czy inne zeznania, ale biorąc pod uwagę naturę swego działania, nie ma możliwości ich w pełni zweryfikować.

Reklama

Kościół nie ma policji, prokuratury, nie może założyć podsłuchów i korzystać z innych narzędzi operacyjnych, czym dysponuje sąd cywilny. Może jedynie zebrać zeznania, oczywiście pod przysięgą, i dokonać konfrontacji stanowisk, ewentualnie powołać się na jakiegoś biegłego. To samo dotyczy rozmaitych komisji kościelnych. Także wyroki wydawane przez sądy kościelne mają zupełnie inny charakter niż te wydawane przez sądy cywilne, gdyż opierają się na innym zestawie kar. Gdy słyszę nierzadkie komentarze o działalności sądów kościelnych, to odnoszę wrażenie, że pojawia się właściwie zarzut, że Kościół nie ma inkwizycji. Jego autorami są niejednokrotnie ci, którzy w innych miejscach krytykują Kościół za to, że kiedyś posługiwał się takim narzędziem. Sąd kościelny przy wydawaniu wyroków stawia sobie za cel pomoc w zmianie postępowania człowieka, a nie nałożenie na niego takiej czy innej kary (czego się, oczywiście, nie wyklucza), z której – pod wpływem sądownictwa cywilnego – w XX wieku w znacznej mierze zrezygnowano. Sądy kościelne mają charakter bardziej moralny niż karny.

Kłamstwo

Benedyktowi XVI zarzuca się kłamstwo, ponieważ skorygował swoją odpowiedź na tezy raportu. Mam do jego krytyków tylko jedno proste pytanie: czy są w stanie po 40 latach, będąc ponadto w wieku 94 lat, przypomnieć sobie, co wtedy robili, z kim siedzieli przy stole, o czym rozmawiali w takiej czy innej komisji, jak odnosili się do takiej czy innej sprawy? Ja, poza kilkoma zdarzeniami, nie jestem w stanie powiedzieć, co robiłem 40 lat temu. Może miał rację kard. Stefan Wyszyński, dziś błogosławiony, gdy poświęcał mnóstwo czasu na pisanie opasłych tomów Pro memoria...

Reklama

Dochodzi do tego złożoność pełnionej funkcji. Przecież praca kapłana czy biskupa polega na ciągłym przebywaniu z ludźmi, na rozmowach z nimi i na podejmowaniu ludzkich spraw. Nawet Kodeks cywilny z okresu międzywojennego w Polsce (i tak jest nadal w wielu krajach) dawał kapłanowi (nie tylko ze względu na tajemnicę spowiedzi) i osobom stykającym się z większą liczbą ludzi możliwość odmawiania zeznań w sądzie ze względu na łatwość popełnienia pomyłki. Czy można w tym przypadku od razu zarzucać złą wolę? Bądźmy elementarnie uczciwi. Najłatwiej rzucać innych na kolana i nie dawać im możliwości udzielenia spokojnej i wyważonej odpowiedzi. W obronie lewackiego idola bardzo łatwo jest się powoływać – co czynią także sądy – na nieświadomość, zapomnienie, działanie w afekcie, pod wpływem poruszenia, gniewu itd. Wszystko zależy od tego, kogo się sądzi. Papież senior powinien zostać przesłuchany i powinien, oczywiście, przyznać się do poważnej winy – wynika z komentarza redaktora Terlikowskiego.

Usprawiedliwienie?

Tomasz P. Terlikowski krytykuje język Benedykta XVI, którym ustosunkował się do sprawy poruszonej w raporcie. Oczywiście, jest to język pasterza, a nie ślepego sędziego, który wie ponad wszelką wątpliwość, co jest sprawiedliwe, a co nie. Kompetencja Kościoła dotyczy obyczaju i jego językiem, którym się wypowiada, jest „język grzechu”. Z teologicznego punktu widzenia pojęcie grzechu jest o wiele bardziej surowe i mocniejsze niż pojęcie przestępstwa, ponieważ ciąży na nim nie tylko sankcja doczesna, ale także wieczna. Mówienie o grzechu dla wierzącego, tym bardziej dla pasterza Kościoła, jest stwierdzeniem poważnym i mocnym.

Reklama

W tej części swojej wypowiedzi, by jeszcze bardziej zaatakować papieża seniora, redaktor Terlikowski powołuje się na wypowiedź o. Hansa Zollnera, jezuity, w której ten zarzuca Benedyktowi XVI, jakoby zrezygnował z często głoszonej przez niego zasady, że „istnieją wartości moralne niezależnie od czasu”, ponieważ powołuje się na sytuację duchową czasu, w której rozegrała się analizowana sprawa księdza ekshibicjonisty. Zdumiewa mnie, że członek Papieskiej Komisji ds. Ochrony Nieletnich i wykładowca na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, z którym utożsamia się redaktor Terlikowski, nie zna elementarza etycznego. Branie pod uwagę okoliczności jest jednym z zasadniczych elementów oceny moralności czynu. Nie zakłada to etyki sytuacyjnej, czyli kwestionowania niezmienności norm moralnych zależnie od czasu i miejsca, ale weryfikację odpowiedzialności w stosunku do okoliczności, która może być nie tylko mniejsza, ale nawet większa. Okoliczności są zatem elementem elementarnym i integralnym oceny etycznej czynu ludzkiego. Benedykt XVI w swoim liście wyjaśnił to wszystko w bardzo spokojny i przekonujący sposób.

Trzeba o tym pamiętać, tym bardziej że kwestionujący nacisk okoliczności intelektualnych i kulturowych na moralność chrześcijańską na Zachodzie na przełomie lat 70. i 80. XX wieku był bardzo wielki, przyczyniając się do osłabienia tkanki duchowej, etycznej i prawnej tamtejszych społeczeństw. Od kilkunastu lat zauważamy to samo także w Polsce. Co więcej – nacisk ten wyzwolił poważne pokłady świadectwa w dziedzinie autentycznego obyczaju katolickiego, ponieważ nie wszyscy mu ulegli.

Obrona Kościoła

W ataku na Benedykta XVI trzeba widzieć wyraźnie, że jest to atak nie tyle na niego jako osobę, ile na niego jako papieża, czyli na urząd. Papież emeryt ma więc rację, gdy bardziej broni instytucję niż siebie. Do końca pokazuje, że jest świadomy, iż Kościół opiera się na papieżu i trzeba go bronić. Ostatecznie jest to również obrona naszej wiary i kluczowego elementu naszego obyczaju, a więc jest to obrona Kościoła. Tylko na tym gruncie można w odpowiedni sposób zająć się także tymi, którzy doznali cierpień w Kościele. Musi to być odpowiedź wyrastająca z pełni wiary i obyczaju kościelnego.

Wspomniany na początku artykułu Namiestnik Rolfa Hochhutha spotkał się z ideologicznych powodów z przychylnym przyjęciem w Polsce; został wystawiony w Teatrze Narodowym w Warszawie w reżyserii Kazimierza Dejmka, choć tam nie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Mam nadzieję, że te przychylne komentarze redaktora Terlikowskiego pod adresem raportu monachijskiego i łatwe godzenie się z krytyką Benedykta XVI spotkają się z takim samym przyjęciem. Dowiódł tego np. Jacek Borkowicz w magazynie Plus minus (z 19-20 lutego) artykułem Kto rzuci kamieniem w Benedykta, odnosząc się krytycznie do wypowiedzi katolickiego publicysty, za jakiego uważa się redaktor Terlikowski.

Miałem przyjemność poznać kard. Josepha Ratzingera prawie 30 lat temu. Nie wdając się w dalsze uzasadnienia, mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że był to zawsze człowiek o wyłącznie jednej twarzy!

2022-02-22 11:32

Ocena: +4 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Sarah: Benedykt XVI, mój przyjaciel

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

kard. Robert Sarah

twitter.com/@Card_R_Sarah

Dla większości komentatorów Benedykt XVI był przede wszystkim wielkim intelektualistą. Jego dzieło nie przeminie. Jego homilie przeszły do kanonu na równi z pismami Ojców Kościoła. Tym jednak, którym dane było z nim współpracować, pozostaną nie tylko teksty. Dla mnie każde z nim spotkanie było wydarzeniem duchowym, które naznaczyło moją duszę – pisze w swym wspomnieniu o zmarłym Papieżu kard. Robert Sarah.

Z racji kierowniczych funkcji, które pełnił w Kurii Rzymskiej wielokrotnie współpracował z Benedyktem XVI. Często go odwiedzał również po jego ustąpieniu z urzędu. Był wówczas prefektem Kongregacji ds. Kultu Bożego i jak przyznaje z Papieżem Seniorem konsultował swe decyzje. Benedykt XVI wielką wagę przywiązywał bowiem do liturgii, wiedział, że od niej zależy odnowa Kościoła.
CZYTAJ DALEJ

Komu służy konflikt pomiędzy PiS i Konfederacją? Badanie Centrum Analiz Wyborczych

2025-11-10 14:51

[ TEMATY ]

konflikt

badanie

Centrum Analiz Wyborczych

notowania

sondaże

Adobe Stock

Jesienne badanie Centrum Analiz Wyborczych

Jesienne badanie Centrum Analiz Wyborczych

Prof. Grzegorz Górski wraz ze specjalistami z Centrum Analiz Wyborczych wykonał na koniec października analizę sondaży politycznych. Na tej podstawie przygotowano predykcję (czyli przewidywanie) podziału mandatów, jeśliby wybory miały się odbyć na początku listopada. Publikujemy wyniki badań wraz z omówieniem.  

Październik przyniósł kilka interesujących zmian w potencjalnych rozkładach sił głównych ugrupowań politycznych. Wydawało się jeszcze w sierpniu, iż właśnie październik - listopad przyniosą załamanie pozycji PO/KO. Wskazywały na to pogarszające się systematycznie notowania rządu i osobiście Donalda Tuska, jak również ruina jego głównego koalicjanta - partii Trzeciej Drogi. Tempo utraty popularności przez koalicję 13 grudnia było imponujące.
CZYTAJ DALEJ

Dzień, w którym stwierdzono śmierć przyszłego papieża. Nowa książka o Leonie XIV

„De Roberto a León: Amistad, memoria y misión” (Od Roberta do Leóna: przyjaźń, pamięć i misja) - pod takim tytułem ukazała się w hiszpańskim wydawnictwie Mensajero w Bilbao nowa książka o życiu Leona XIV w Ameryce Łacińskiej. Jej autor, Armando Jesús Lovera Vázquez, pochodzi z Iquitos w Peru i przyjaźnił się z przyszłym papieżem ponad trzy dekady. Opisuje różne mało znane epizody z jego życia, jak choćby dzień, w którym wielu parafian w Trujillo w Peru sądziło, że ksiądz Robert Prevost zmarł.

„W rzeczywistości był to pewien młody człowiek, kandydat do zakonu augustianów, który zginął w wypadku autobusowym w drodze do Limy na Nowy Rok” - wyjaśnił Lovera w wywiadzie dla hiszpańskojęzycznej agencji ACI Prensa. Rodzice młodzieńca, pochodzący z wiejskiego obszaru na północ od Trujillo nie mieli środków, by odebrać ciało syna, więc poprosili o. Roberta Prevosta by je przywiózł do ich wioski. Przejechał on ponad 2000 kilometrów tam i z powrotem, by wyświadczyć im tę przysługę. Jednak przy załatwianiu formalności błędnie wpisano jego nazwisko i umieszczono je na liście ofiar, która została opublikowana w lokalnej gazecie w Trujillo.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję