Reklama

Historia

Żyliśmy jak jedna rodzina

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

JULIA PONIEWIERSKA: – Pani Krystyno, urodziła się Pani w 1926 r. w Stopnicy. Na pewno żyła Pani pośród tamtejszych Żydów. Niedawno mieliśmy okazję zobaczyć dwa filmy: „Pokłosie” oraz „Nasze matki, nasi ojcowie”. Odbiły się one szerokim echem nie tylko w Polsce. Poruszały trudne relacje polsko-żydowskie. Nas, ludzi młodych, którzy nie byliśmy świadkami tamtych czasów, bardzo interesuje prawda o tej trudnej i ważnej dla naszego narodu historii. Czy chodziła Pani do szkoły razem z dziećmi żydowskimi?

KRYSTYNA RADOSZ: – Tak, chodziłam z nimi do szkoły do czasu wybuchu wojny. Pamiętam dobrze np. stopnicką rodzinę Pinchesów. Mieli dwie piękne córki – Hanę i Haję oraz dwóch synów – Welwela i Joska. Często się razem bawiliśmy. Nie było znaczących różnic między dziećmi. Wszyscy – zarówno dzieci, jak i dorośli – żyliśmy w zgodzie.

– Jak Pani sądzi, dlaczego niektórzy Polacy odnosili się nieprzychylnie do Żydów?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Moim zdaniem, dlatego że Żydzi byli mądrzejsi i zdolniejsi. Może jako Polka nie powinnam tak mówić, ale tak było. Sądzę, że to była po prostu zazdrość. Pamiętam, że chodziłam do klasy z Ickiem. Był bardzo inteligentny i miał najlepsze oceny, dlatego inne dzieci mu dokuczały. W życiu codziennym nasze stosunki były bardzo przyjazne, pomagaliśmy sobie nawzajem. Przypomnę sytuację, którą często wspominała moja mama. U nas w domu była służąca, która się mną opiekowała – byłam wtedy jeszcze niemowlakiem. Pewnego dnia służąca ukradła coś z naszego domu i wyszła razem ze mną pod pretekstem pójścia na spacer. Kiedy się ściemniło, zostawiła mnie na kirkucie – żydowskim cmentarzu i po prostu uciekła. Niedługo potem przez cmentarz przechodziły dwie Żydówki, które usłyszawszy płacz dziecka, przybiegły i rozpoznały mnie, gdyż mieszkaliśmy niedaleko siebie. Nasze rodziny często się odwiedzały. Był już wieczór, więc moi rodzice zaczęli się martwić – jak wiadomo, przed wojną krążyły plotki, że Żydzi porywają dzieci, zabijają je, aby potem wytoczyć z nich krew, która rzekomo była im potrzebna do robienia mac. Światlejsi ludzie, oczywiście, w te bzdury nie wierzyli. Do rodziców przybiegły wtedy te dwie Żydówki, trzymając mnie na rękach, i powiedziały, że znalazły mnie na kirkucie. Moja mama od razu chciała mnie nakarmić, ale one oznajmiły, że tak głośno płakałam, iż już to zrobiły, bo same mają niemowlaki. Jeszcze po wojnie moi starsi bracia dokuczali mi czasami, mówiąc: „Tyś taka mądra, bo jesteś wykarmiona żydowskim mlekiem”.

– Jacy byli Żydzi, gdy chodzi o ich życie religijne?

Reklama

– Na pewno bardzo dobrze znali swoją Torę. Słyszałam nieraz, jak podczas swoich rozmów przytaczali jej fragmenty. To mi imponowało, a nawet trochę im tego zazdrościłam. Nigdy nie zapomnę, w jaki sposób obchodzili szabat. Każdego piątku, gdy zachodziło słońce, wyznaczeni Żydzi chodzili od domu do domu i w specjalny sposób pukając do drzwi, przypominali, że czas zacząć świętować szabat. Wcześniej Żydówki przygotowywały pyszne chałki i mace. Wieczorem, po zapaleniu przez matki szabatowych świec, całe rodziny zasiadały do stołu. W sobotę rano wszyscy szli na nabożeństwo do synagogi. Pamiętam, że w Stopnicy oprócz synagogi był jeszcze dom modlitwy w budynku Barucha. Po zakończeniu modlitw całymi rodzinami udawali się na długi spacer w kierunku Buska-Zdroju. Oczywiście, wszyscy byli odświętnie ubrani, nawet ci najbiedniejsi – bo trzeba dodać, że wśród Żydów, wbrew panującej opinii, było dużo biedoty. Podczas szabatu wszystkie żydowskie sklepy były zamknięte. W niektórych przypadkach, gdy ktoś przyszedł, aby u nich coś kupić, pokazywali, gdzie są klucze, ponieważ sami nie mogli po nie sięgnąć, i pozwalali, aby Polak poszedł, otworzył sklep, wziął potrzebne rzeczy, a zapłacił za nie przy najbliższej okazji. Świadczy to nie tylko o tym, jak poważnie traktowali odpoczynek szabatowy, ale także o tym, o czym wspominałam na początku rozmowy: że relacje między Polakami a Żydami były przyjazne i pełne zaufania.
Inny przykład ich głębokiej wiary przypominam sobie już z czasów okupacji. Pewnego wieczoru przyszedł do nas młody Żyd, który ukrywał się w pobliskich lasach. Zapukał bardzo delikatnie w okno i poprosił o coś do jedzenia. Był bardzo głodny, wychudzony i ledwo żył. Akurat mieliśmy kartoflankę, mama nalała ją na talerz i chciała mu podać, a on wtedy zapytał, czy ta zupa jest ze słoniną. Gdy usłyszał, że tak, zasmucił się bardzo i powiedział, że pomimo wielkiego głodu on tego nie może zjeść. W tym przypadku również widać, jak bardzo przestrzegali swoich religijnych zasad.

– Wspomniała Pani o okupacji. Wiadomo, że przed wojną Żydzi stanowili dwie trzecie społeczeństwa Stopnicy, a dokładnie w 1937 r. było ich 4038 osób. Kiedy i w jaki sposób wspólnota żydowska bezpowrotnie zniknęła z ziemi stopnickiej?

– To są bardzo dramatyczne wspomnienia. Trudno o nich mówić. Likwidacja getta zaczęła się 5 listopada 1942 r. Wszystkich Żydów spędzono na rynek. Niemcy i Ukraińcy bezkarnie do nich strzelali i wielu zabili. Widziałam, jak jeden Niemiec wyrwał dziecko z rąk młodej Żydówki i trzymając je za nogi, roztrzaskał mu główkę o betonowy słupek. Matka półprzytomna jęczała z bólu, ale cóż mogła zrobić? Nawet nie mogła się schylić po swoje dziecko... Po południu kolumna Żydów wyruszyła w stronę Szczucina. Ci, którzy nie mogli iść, byli rozstrzeliwani na miejscu. My, Polacy, bardzo to przeżywaliśmy. Słyszałam, że w Szczucinie odbyła się selekcja. Młodych i zdrowych Żydów wysłano do Skarżyska-Kamiennej, do fabryki zbrojeniowej. Pozostałych ładowano do pociągów towarowych i kierowano do obozu śmierci w Treblince. Warto wspomnieć, że zagładę Żydów stopnickich dobrze opisuje były jej mieszkaniec – Bogumił Hetnarski w książce pt. „Ze Stopnicy do Itaki”.

– Jak podsumowałaby Pani relacje polsko-żydowskie w przedwojennej Stopnicy?

– Muszę powiedzieć, że pomimo różnic, a czasami i sporów, żyliśmy jak jedna wielka rodzina. Mimo upływu czasu brakuje mi ich obecności. Po prostu czuję po nich wielką pustkę...

* * *

Julia Poniewierska zdobyła pierwsze miejsce w tegorocznym konkursie pt. „Nasi sąsiedzi – Żydzi”, organizowanym przez Ośrodek Edukacyjno-Muzealny „Świętokrzyski Sztetl”, przy współpracy Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

2013-11-12 14:01

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Żydowskie dziecko i Ukrzyżowany

Niedziela kielecka 45/2012, str. 7

[ TEMATY ]

krzyż

Żydzi

T. D.

Temu Chrystusowi na tęczy przyglądał się z nabożnym lękiem żydowski chłopiec ukryty przed Niemcami w kościele

Temu Chrystusowi na tęczy przyglądał się z nabożnym lękiem żydowski chłopiec ukryty przed Niemcami w kościele
To wydarzyło się 70 lat temu w Skalbmierzu, gdy polskie dzieci zamknęły żydowskiego chłopca w kościele, aby ocalić mu życie, aby uratować go z deportacji. A może zrobił to ks. Józef Kyzioł, skalbmierski proboszcz i dziekan, który współpracował z Państwem Podziemnym i pomagał Żydom? Ta historia sprzed lat kryje wiele tajemnic... Zwi Kanar (1931), nazywany przez rówieśników Heńkiem, dorastał w rodzinie chasydzkiej w Skalbmierzu, rodzice mieli duży żelazny sklep w rynku. W 1942 r., gdy Niemcy masowo wywozili żydowskich mieszkańców do obozów zagłady, a siostry Heńka były już w miarę bezpieczne w Krakowie z aryjskimi papierami, załatwionymi prawdopodobnie przez ks. Kyzioła, Heniek – nagle zamknięty w skalbmierskiej kolegiacie, znalazł się sam na sam z Ukrzyżowanym Chrystusem. – To właśnie ten Chrystus, tutaj, na tęczy, w gotyckim łuku – pokazuje ks. Marian Fatyga, proboszcz w Skalbmierzu.
CZYTAJ DALEJ

Pani z Ostrej Bramy

Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem... (Adam Mickiewicz)
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV wzywa do dbałości w celebrowaniu liturgii Słowa

2025-11-17 11:45

[ TEMATY ]

Leon XIV

Vatican media

Do szczególnej dbałości o celebrowanie liturgii Słowa Bożego, promocji Liturgii Godzin oraz pobożności ludowej zachęcił Papież Leon XIV w przemówieniu do uczestników kursu dla odpowiedzialnych w diecezjach za duszpasterstwo liturgiczne - informuje Vatican News. Chodzi o sprzyjanie owocnemu uczestnictwu Ludu Bożego, jak również o liturgię godną - wskazał Papież.

Kurs dla odpowiedzialnych za duszpasterstwo liturgiczne został zorganizowany przez Papieski Instytut Liturgiczny św. Anzelma. Papież przypomniał, że kurs wpisuje się w realizację zadań formacyjnych wyrażonych w konstytucji apostolskiej Veritatis gaudium, takich jak formowanie celebransów i wiernych, aby przygotować ich do posługi w duszpasterstwie i liturgii.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję